środa, 24 lutego 2016

Krótki post o tym, że nie każdy może schudnąć.

Jestem gruba od zawsze. W dzieciństwie miałam nieco wystający brzuszek, później ważyłam więcej niż rówieśnicy, ale byłam też dużo wyższa. W gimnazjum przez chwilę byłam szczupła, później kilogramy zaczęły powoli napływać i już nie chciały sobie pójść. Nie pomagał ruch, nie pomagały diety. Po pięciu latach chodzenia od lekarza do lekarza w końcu diagnoza: niedoczynność tarczycy. Trzy zmarnowane lata życia, w których zamiast mózgu miałam gąbkę - objaw bardzo charakterystyczny dla NT - przez co wyleciałam ze studiów. Wieczne zmęczenie, wypadanie włosów garściami, kołatania serca i to uczucie, gdy lekarz ignorując moje wyniki wysłał mnie do psychiatry.
Lata odchudzania doprowadziły do dwóch kolejnych chorób: insulinooporności i bulimii.
To nie będzie kolejny lajfstajlowy blog o tym jak fajnie ćwiczyć na siłowni i jeść brokuły. Będzie dużo rozgoryczenia, często łez i zwątpień. To blog studentki dietetyki o tym, że nie zawsze ruch i dieta wystarczą by wyglądać jak milion dolarów. Że można być wysportowanym grubasem, mieć idealną wegańską (!) dietę i nie schudnąć nawet pół kilo. To mój prywatny pamiętnik z po raz kolejny podjętej walki o zdrowie i normalne życie. A więc oficjalnie:
Dzień dobry, mam na imię Magdalena. Stan faktyczny na dzień założenia bloga:
- 97 kg w tym 25 do zrzucenia
- 182 cm wzrostu
- insulinooporność, niedoczynność tarczycy, bulimia
- leniwy chłopak informatyk
- dwa koty, też leniwe
- dwie prace i studia, brak czasu na cokolwiek.